Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Maratony MTB

Dystans całkowity:532.25 km (w terenie 407.41 km; 76.54%)
Czas w ruchu:28:21
Średnia prędkość:18.77 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma podjazdów:11482 m
Maks. tętno maksymalne:212 (100 %)
Maks. tętno średnie:189 (90 %)
Suma kalorii:25505 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:48.39 km i 2h 34m
Więcej statystyk
  • DST 56.52km
  • Teren 56.52km
  • Czas 03:53
  • VAVG 14.55km/h
  • VMAX 62.29km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 196 ( 93%)
  • HRavg 179 ( 85%)
  • Kalorie 3703kcal
  • Podjazdy 1459m
  • Sprzęt Trek 8900
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Maraton 2013 Szklarska Poręba

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 17.08.2013 | Komentarze 2

Maraton w Szklarskiej to mój drugi wypad na górskim rowerze w tym roku (nie licząc rodzinnych wycieczek). Pierwszy maraton w roku startuje się z ostatniego sektora, więc grzecznie ustawiłem się na samym końcu o godzinie 10:35, czyli 5 minut po otwarciu sektorów. W dniu poprzednim przygotowałem rower i myślałem, ze pójdzie gładko. Organizator ocenił stopień trudności trasy na 4/6, więc nie obawałem się niczego.

Jaja zaczęły się już przed startem. Start był zaplanowany na 11:00, ale z powodu korków w Szklarskiej przesunęli go na 11:15, bo część uczestników w nim utknęła. Do tego sektory zaczęli wypuszczać co 2 minuty, a od piątego chyba co 3 minuty. Więc mój sektor ruszył dopiero o 11:39. Wyobrażacie sobie, żeby stać ponad godzinę przed linią startu w słońcu?!

Na domiar złego zaraz po starcie licznik przestał mi prędkość odmierzać. Nie mogłem przeboleć, że licznik za prawie 800zł nie spełnia swoich funkcji. Zatrzymałem się i zacząłem poprawiać. Nic nie wskurałem. Ruszyłem i jechałem bez pomiarów prędkości. Jednak po 1km znów zacząłem przy nim grzebać i w końcu zaczął działać, chyba czujnik był za daleko od koła. Straciłem na to jakieś 3 minuty.

Kolejny problem też ujawnił się na chwilę po starcie. Miałem za mocno nadmuchane koła. Na byle kamyczku rzucało na lewo i prawo. Dopiero na pierwszym bufecie na 9km popuściłem powietrza i od tej chwili jechało się o niebo lepiej. Do tego amortyzator też nadmuchałem za mocno. Mogłem zostawić te 80psi, a ja musiałem dobić do 100psi. Ciężko było utrzymać kierownicę na zjazdach.

Odczuwałem też zmęczenie po ciężkim tygodniu, ale mimo tego pod Dwa Mosty wyprzedziłem sporo ludzi. Problemy miałem tylko tam, gdzie mocno telepało przez kamole albo było bardzo stromo i musiałem podprowadzać rower, co mi się bardzo rzadko zdarzało we wcześniejszych latach. Tym razem kostka nie pozwalała mi na ostre podjazdy, ale hardcore zaczynał się jak miałem pod cokolwiek podejść. Generalnie nie jestem wstanie chodzić po górach, kostka mi przeskakiwała w stawie i musiałem co dwa kroki robić odpoczynek. A że takich podprowadzeń było z pięć wzniesień, to straciłem mnóstwo pozycji. Wniosek z tego taki, że jeśli chodzi o MTB to dalej mam kategorię inwalidy. Na zjazdach też nie szalałem, bo kostka każdy wertep zamieniała w ból.

Ale psikus mnie dopiero spotkał jak zaczęło mi się dziwnie na rowerze jechać, ale nie wiedziałem dlaczego. Plecy bolały coraz bardziej i miałem wrażenie jakby mi się siodło pogięło. Ciężko było wyczuć, bo raz w dół, raz w górę i nie czuje się tak bardzo, że czubek siodła podniósł się o kilka cm. Ale rzeczywiście się przekręciło i musiałem je wyregulować. Kosztowało mnie to kilka minut. Przy jego naprawie motywacja spadła mi do zera i potem jechał wycieczkowo.

Generalnie nie spodziewałem się tak ciężkiej trasy. Jakbym wiedział co mnie tam spotka, to bym grzecznie w domu siedział. Wyprzedzałem tylko jak było w miarę równo, kolarzówka pozwoliła nabrać krzepy, ale nierówności, kamole, korzenie, błoto, ściółka leśna całą trasę dawały w kość. Nie byłem na to przygotowany, w sumie to już zapomniałem chyba jak to jest na MTB.

Plus taki, że przejechałem całą trasę. Co prawda prawie dwa razy wolniej niż zwycięzca, który przejechał trasę z czasem 2h27m i średnią 22.32km/h. Ja miałem 3h53m jazdy, a czas całości to 4h12m, więc sporo straciłem na naprawach i podprowadzaniu roweru.

Mój wynik:
miejsce OPEN: 324/437
miejsce M2: 69/87
czas: 4:12:06
średnia: 13.09km/h
punkty: 293/500

Waga po maratonie i kilku posiłkach: 78.0kg
Kategoria Maratony MTB