Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:272.39 km (w terenie 45.40 km; 16.67%)
Czas w ruchu:20:42
Średnia prędkość:13.16 km/h
Maksymalna prędkość:68.45 km/h
Suma podjazdów:5860 m
Maks. tętno maksymalne:208 (99 %)
Maks. tętno średnie:175 (83 %)
Suma kalorii:10954 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:34.05 km i 2h 35m
Więcej statystyk
  • DST 15.20km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 5.04km/h
  • Kalorie 1310kcal
  • Podjazdy 911m
  • Sprzęt Scarpa Mojito
  • Aktywność Wędrówka

IX wejście na Śnieżkę, rocznica zaręczyn i rykowisko, czyli okres godowy jeleni

Sobota, 26 września 2015 · dodano: 28.09.2015 | Komentarze 0

Kolejne wejście na Śnieżkę z okazji rocznicy zaręczyn. Weszliśmy na szczyt właściwie bez odpoczynków. Wychodzi na to, że w Tatrach zrobiliśmy kawał dobrej formy. Na szczycie temperatura odczuwalna wynosiła -11 stopni przy bardzo dużej wilgotności. Dzisiaj mieliśmy okazję widzieć kilka ciekawych rzeczy. Widzieliśmy małą myszkę, która miała dziwny, szpiczasty nosek. Potem widzieliśmy lisa, który żebrał za jedzeniem. Podchodził do ludzi jak pies na mieście. Odwiedziliśmy wszystkie ważne dla nas miejsca i schodziliśmy po ciemku. Od zmroku było słychać rykowisko, czyli okres godowy jeleni. Wydzierały się dość głośno. Widzieliśmy nawet jednego takiego jelenia, ale z bardzo daleka. Właściwie co wrzesień wchodzimy na Śnieżkę i za każdym razem słuchamy tych wrzasków.


Kategoria Piesze wyprawy


  • DST 76.48km
  • Czas 02:43
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 68.45km/h
  • Temperatura 16.5°C
  • HRmax 205 ( 97%)
  • HRavg 174 ( 82%)
  • Kalorie 2237kcal
  • Podjazdy 737m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze

Uciekłem z domu, sąsiad wierci ścianę trzeci tydzień

Piątek, 25 września 2015 · dodano: 28.09.2015 | Komentarze 0

Odkąd wróciliśmy z Tatr sąsiad robi remont. Natomiast dnia dzisiejszego był ponad przeciętny hałas. Uciekłem z domu na rower i cieszyłem się leśną ciszą. Na koniec trasy zrobiłem atak na KOMa w Bobrowie, ale uzyskałem 3 miejsce. Łapały mnie już skurcze mięśni, był 60km, a ja chory i dawno nie jeździłem. Więc jak zatoki się oczyszczą górka będzie moja.


Kategoria Treningi


  • DST 62.69km
  • Czas 02:19
  • VAVG 27.06km/h
  • VMAX 56.62km/h
  • Temperatura 24.3°C
  • HRmax 208 ( 99%)
  • HRavg 175 ( 83%)
  • Kalorie 1915kcal
  • Podjazdy 603m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze

Herbata z melonem, ale bez melona

Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 17.09.2015 | Komentarze 0

Wypad z ekipą jeleniogórską. Dziś z formą, ale bez formy. Podobnie jak herbata "mięta z melonem" została mi podana bez melona. Odwiedziliśmy piwodajnię w Miedziance. Dziś kompletne załamanie formy. Nogi z waty, tlenu brakuje, zadyszka. Choroba dalej trzyma, a do tego pyli coś co mnie zatyka. Czekam z wytęsknieniem na październik. Tętno jakieś z kosmosu, a na płaskiej trasie w peletonie.


Kategoria Treningi


  • DST 28.51km
  • Czas 01:07
  • VAVG 25.53km/h
  • VMAX 65.74km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 187 ( 89%)
  • HRavg 157 ( 74%)
  • Kalorie 795kcal
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze

Panekuk w chorobie z Łukaszem

Wtorek, 15 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 0

Kategoria Treningi


  • DST 54.01km
  • Czas 02:16
  • VAVG 23.83km/h
  • VMAX 57.78km/h
  • Temperatura 22.4°C
  • HRmax 202 ( 96%)
  • HRavg 158 ( 75%)
  • Kalorie 1628kcal
  • Podjazdy 859m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kibicowanie na KK i na Karpacz

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 0

Umówiłem się na rower z Sebastianem, ale na trasie zgarnęliśmy także Jurka. Najpierw wizyta na Klasyku Karkonoskim. Zobaczyliśmy jak zawodnicy PRO robią piąte i szóste okrążenie. Kibicowanie to przyjemna sprawa, ale mało wciągająca. Zawsze wolałem jeździć niż patrzeć jak inni to robią. Potem wizyta w Karpaczu, gdzie na zjeździe wyprzedziłem pięć samochodów. Na razie rekord. Na koniec chciałem spróbować sił na ścieżce rowerowej przy Sudeckiej, ale za późno się zdecydowałem, bo leciałem po wynik nie od samego początku segmentu Stravy. Ale 7 miejsce w tak nieprzygotowany sposób też cieszy. Tylko było to dość niebezpieczne, bo ludzie na tej ścieżce w ogóle nie patrzą co się wkoło dzieje. Nawet w pojedynkę poruszają się tak, że nie wiadomo z której strony wyprzedzać. Fajny trening wyszedł, szkoda, że zaraz po rozchorowałem się na dobre. Żona z pracy przyniosła jakąś chorobę i teraz gardło boli.


Kategoria Treningi


  • DST 15.10km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 4.04km/h
  • Kalorie 1303kcal
  • Podjazdy 718m
  • Sprzęt Scarpa Mojito
  • Aktywność Wędrówka

Tatry, dzień 6: Rozchodniaczek po Dolinie Pięciu Stawów z widokiem na Orlą Perć

Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 20.09.2015 | Komentarze 0

Ostatni dzień mieliśmy już dowolny. Padło na Dolinę Pięciu Stawów. Zeszliśmy do Zakopanego, a stamtąd busem dojechaliśmy do drogi prowadzącej na Morskie Oko. My jednak skręciliśmy do lasu w stronę Doliny Pięciu Stawów, gdzie było o wiele mniej ludzi. Celem było schronisko, obiad i powrót. Na początku trasy brało nas na wygłupy, nie powiem szczególnie kogo brało :-)


Generalnie było mglisto. Nie mieliśmy pojęcia co kryje się za mgłą, aż ujrzeliśmy to co widać na zdjęciu. Przez grzbiet tych gór prowadzi najtrudniejszy szlak w Polsce, Orla Perć.


Pierwszy staw znajduje się tuż koło schroniska. Na zdjęciu widać tylko jakąś szopę.


Schronisko Górskie w Dolinie Pięciu Stawów jest najwyżej położonym schroniskiem w Polsce. Mają bardzo dobre jedzenie, jest tam bardzo przytulnie. Mają mój atest :-)


Najmniejszy ze stawów jest jak kałuża. Powrót na busa bez emocji.

Następnego dnia mieliśmy busem wracać do Wrocławia. Przyszło nam stać w korkach w Krakowie, przez autobus, który zawalił wszystkie 4 pasy w poprzek drogi, i w Katowicach przez remonty. Z 6h podróży zrobiło się ponad 10h i ledwo zdążyliśmy na ostatni pociąg do Jeleniej Góry. Ze względu na opóźnienia kierowca nigdzie nie zrobił nawet 10 minut przerwy na jakiejś stacji. Toaleta wylewała się już po brzegi. Głodni byliśmy i z wielką radością opuściłem ten autobus.

Odnośnie samej wyprawy i Tatr to nie mogę doczekać się kolejnej takiej wyprawy, nawet gdyby znów miały to być Tatry. Mamy do zaliczenia jeszcze Starobociański Wierch, Ornak, Kasprowy Wierch, a może nawet w odważniejszym gronie można udać się na Orlą Perć lub Rysy. Jest też organizowany co roku super maraton przez Tatry, który idzie dokładnie szlakami, którymi podróżowaliśmy. Tylko ta kostka. Zimą można tu jeszcze śmiało przyjechać, żeby pochodzić po niższych partiach gór. A tak to można na przyszły rok nastawiać się na Alpy, Dolomity, Pireneje lub Norwegię. Piesze wędrówki wpisuję na stałe do mojego repertuaru dyscyplin sportowych obok roweru i biegania, oczywiście zachowując priorytety ;-)




  • DST 14.20km
  • Teren 14.20km
  • Czas 03:53
  • VAVG 3.66km/h
  • Kalorie 1229kcal
  • Podjazdy 1323m
  • Sprzęt Scarpa Mojito
  • Aktywność Wędrówka

Tatry, dzień 5: Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak, Konradowska Kopa, Giewont z łańcuchami, burza i owieczki

Środa, 2 września 2015 · dodano: 20.09.2015 | Komentarze 0

Następny nocleg w Hotelu Kalatówki, czyli tam gdzie pierwszej nocy spaliśmy. Zapowiadał się deszcz i było duszno. W takich warunkach powinno unikać się gór, ale zapowiadali, że dopiero od 14:00 pogoda miała się popsuć. To by zakończyło okres ładnej pogody, z której cieszyliśmy się do tej pory. Michał zdecydowanie stwierdził, że nie ma się czego bać. Poszliśmy przez Czerwone Wierchy, tylko teraz w drugą stronę.


Początek to ponad 2h ładnego szlaku ze schroniska na Ciemniak.


Generalnie trasy w Tatrach nie należą do najłatwiejszych.


Nadzieja na ładne widoki prysła. Wejście na Ciemniak zrobiło się mgliste. Szliśmy kroczek po kroczku w górę, a było dość stromo. W piątym dniu grupa już miała wyrobione tempo, nie za wolne, nie za szybkie. I tak szliśmy i szliśmy.


Żeby w końcu zobaczyć morze chmur.


Polska strona była zadymiona, a Słowacka przejrzysta. Tym grzbietem szliśmy w stronę Przełęczy Kondrackiej pod Giewontem, którego tym razem chcieliśmy zaliczyć. Pod Giewontem dowiedzieliśmy się, że trasa nie jest łatwa, bo są nawet łańcuchy. Mi się kojarzą z Orlą Percią i śmiercią. Ale skoro Michał przeszedł Orlą Perć, to tutaj poprowadzi.


Trasa nie była taka trudna jak myślałem, jednak było gdzie zginąć. Po zejściu z Giewontu ludzie na trasie mówili, że mocno walnęło koło nich piorunem i Giewont odpuścili. My nic nie słyszeliśmy na szczycie. Przy zejściu rozpadało się mocno, pioruny strzelały coraz głośniej. Byliśmy już dość nisko, więc komórki nie gasiłem. Nagranie trasy na Stravie ważniejsze ;-)


Fajnie było zdobyć Giewont zaraz przed burzą, żeby potem przeczytać coś takiego.


Zlało nas mocno. Ale po jakimś czasie mogliśmy już zdjąć z siebie płaszcze przeciwdeszczowe, które też koniecznie trzeba mieć ze sobą w górach.


Na koniec trasy zachwycaliśmy się stadem owiec. Koniec dnia standardowy, czyli prysznic, jedzenie, pranie, ładowanie komórek i innego sprzętu, spanie.




  • DST 6.20km
  • Teren 6.20km
  • Czas 01:39
  • VAVG 3.76km/h
  • Kalorie 537kcal
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt Scarpa Mojito
  • Aktywność Wędrówka

Tatry, dzień 4: Z Doliny Chochołowskiej do schroniska na Hali Ornak

Wtorek, 1 września 2015 · dodano: 20.09.2015 | Komentarze 0

Dzień czwarty to zgon. Starobociański Wierch odpadł w przedbiegach. Jedyne co musieliśmy zrobić to przejść z Doliny Chochołowskiej do Schroniska na Hali Ornak. Trasa koło 3h wg estymat turystycznych. Ogólnie nastroje słabe ze względu na przemęczenie. Obiecałem, że od dzisiaj nie będę już nikogo poganiał.


Na Iwaniackiej Przełęczy (1459m) strzeliliśmy prawie godzinną drzemkę. Ludzie tam rozkładali się i odpoczywali przed atakiem na Ornak (1854m). Ale my nie byliśmy nawet ciekawi jak ten szczyt wygląda.


Po zejściu z przełęczy doszliśmy do naszego ulubionego Schroniska na Hali Ornak. Autentycznie najlepsza miejscówa w Tatrach mimo wszystkich wad, czyli braku gniazdek w pokojach i tego, że gaszą większość świateł po 22:00. Najedliśmy się do syta i poszliśmy spać. Cały dzień przespałem, a potem w nocy też spałem jak zabity. Oktawia gdzieś się zgubiła wieczorem i nie mogliśmy jej znaleźć, ale siedziała sobie nad strumieniem i czytała "80 dni dookoła świata" z tamtejszej biblioteczki. Odpoczynek w tym dniu dodał nam skrzydeł na kolejne dwa dni.