Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 54.16km
  • Teren 52.00km
  • Czas 03:21
  • VAVG 16.17km/h
  • VMAX 57.35km/h
  • Temperatura 18.8°C
  • HRmax 212 (100%)
  • HRavg 184 ( 87%)
  • Kalorie 2979kcal
  • Podjazdy 1512m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bike Maraton 2014 Wałbrzych

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 12

Pierwszy górski maraton z prawdziwego zdarzenia. 54km po ostrych górach w błocie przy 1500m przewyższeń. Więc było mnóstwo obaw przed startem.

Start punktualnie o 11:00, więc organizator się poprawił. Pożegnałem się z Marcinem i wystartowałem z 2 sektora prawie spod taśmy. Bartek za to wystartował z samego końca 2 sektora, ale dość szybko mnie doszedł i poszedł hen daleko. Dziś nie postępowałem wg swoich zwyczajów, bowiem rano zjadłem duże śniadanie, a przed startem dwa żele energetyczne. Do tego łyknąłem coś na skurcze. Normalnie na czczo jeżdżę, ale podejrzewam, że Zdzieszowice poszły źle, bo nie zjadłem. Doszła do tego alergia i energii nie było. Dziś błąd został naprawiony. Energii starczyło na cały maraton, a do najłatwiejszych nie należał. Wadą tego rozwiązania jest to, że początek mam słaby, bo z "pełnym" żołądkiem ciężko mi się jedzie.

Początek trasy były niezłe korki i cała masa błota. Dlatego wystartowałem z drugiego sektora, ponieważ prawdopodobnie trasa mniej się blokowała niż wśród uczestników z dalszych sektorów. Marcin miał rację, że opony mam do kitu. Ślizgałem się okropnie i byłem od początku wciąż wyprzedzany. Na podjazdach tylko nadrabiałem. Nie podjechałem tego pierwszego stromego podjazdu 24% głównie przez błoto, ale inni też prowadzili. Tak samo nie zjechałem tego stromego zjazdu -25% co był gdzieś w środku trasy, bo to była błotna zjeżdżalnia. Potem strzał przez kilka głębokich i długich kałuż. Rower w nich tonął do butów. Błota nawłaziło i przerzutki już nie działały. Co zmieniałem biegi to łańcuch się zakleszczał i traciłem przez to czas, nerwy i siły. Więc do połowy wyścigu, około 30km, byłem wyprzedzany notorycznie przez innych uczestników poza podjazdami.

Sytuacja się zmieniła po 30km, gdzie już nikt mi nie uciekał, a ja dalej nadrabiałem na podjazdach. Blokowałem amortyzator, przerzutka cięższa niż Ci co jadą obok i do przodu. Energii starczyło, ponieważ pilnowałem zażywania żelów, magnezu oraz na każdym bufecie naczerpałem pełny bidon napoju izotonicznego. Wypiłem 3 litry, zjadłem 3 żele oraz jedną fiolkę magnezu. A tym bliżej mety, rower coraz gorzej pracował. Nawet na jednym z podjazdów już się całkiem łańcuch zaklinował, więc musiałem zejść z roweru i go odkleszczyć. W tym momencie wróciła trauma ze Zdzieszowic, bo wyobraziłem sobie jak Marcin nadjeżdża bez żadnych awarii, a ja umorusany w błocie stałem i szarpałem się z łańcuchem. Ale za to dałem radę podjechać taki ostry podjazd 19% na takiej dziwnej łące tuż przed końcem. W sumie nachylenie na zjazdach i podjazdach często oscylowało koło 15-20%. Pierwsze skurcze złapały mnie dopiero na 5km przed końcem, ale rozjeździłem je zanim dojechałem do mety. Końcówka trasy była poprowadzona przez łąkę, na której kiedyś jechałem szkolne zawody w ogólniaku. Wpadłem tam w niezły poślizg. Rower zarzuciło z 4 razy zanim udało się utrzymać równowagę. Potem meta i żona Marcina krzyczy do mnie, że wygrała pizzę. Przy mecie czekałem trochę na Marcina, ale go nie było, a mi zimno się zrobiło, więc poszedłem do auta.

Podsumowując to była istna mordęga. I nie chodzi o brak formy, bo czuję, że dziś noga podawała. Ale z rytmu mnie wybijało błoto i nierówności nawierzchni, do tego stopnia, że wciąż jechałem wściekły. Ale potem otrzymałem sms, że byłem wstępnie 115 OPEN i od razu poczułem, że wynik dobry.

Jak już się przebrałem poszedłem coś zjeść i wtedy dopiero nadjechał Marcin. To było ponad pół godziny po mnie. Nie widziałem go jeszcze w tak kiepskim stanie. Ledwo się kupy trzymał. Brzuch go bolał mocno przez jakieś problemy trawienne z dnia poprzedniego. Szkoda, że nie złapał rytmu jak w Zdzieszowicach, ale co maraton to inna historia.


Profil robi wrażenie. Obsmarujcie go w wyobraźni błotem i poczujcie grozę. Pamiętam też z trasy, że zjeżdżaliśmy spory kawał strumieniem. To był trudny technicznie kawałek. Wpadłem też w takie błoto, że rower został, a ja poleciałem. Na niektórych podjazdach koło kręciło się dwa razy szybciej niż jechałem, bo się ślizgało. W innych miejscach tak zasysało, że ciężko je było odkleić od podłoża. Więc generalnie jestem bardzo zadowolony, że w takich warunkach zachowałem siły do samego końca.

Wyniki interesujących mnie osób dla dystansu 54km:
Miejsce OPEN Imię Miejsce w kategorii Czas Średnia [km/h] Punkty Sektor
1/447 (100%) Rafał 1/92 (100%) M2 2:26:02 22.19 500 1.00 (1)
4/447 (99%) Mariusz 1/173 (100%) M3 2:30:20 21.55 500 0.97 (1)
82/447 (82%) Bartek 26/92 (73%) M2 3:12:40 16.82 379 0.76 (3)
117/447 (74%) Ariel 34/92 (64%) M2 3:24:13 15.87 358 0.71 (3)
247/447 (45%) Marcin 107/173 (38%) M3 4:00:59 13.44 312 0.61 (5)
Widać, że formę od Bartka mam wiecznie o około 1km/h wolniejszą. Niby niewiele, nie?

Międzyczasy:
1:50:44 / 133 OPEN
2:20:25 / 127 OPEN
META / 117 OPEN
Czyli siły rozłożyłem bardzo dobrze. I bardzo dobrze, że tym razem nie ścigałem Bartka. Chociaż bałem się, że Marcin mnie lada moment dojdzie. Nie spodziewałem się, że dzisiejszy dzień tak dla niego się skończy. Z brakiem zdrowia nie ma żartów.


Dzięki Marcin za przesłanie tego zdjęcia. Żona Marcina robiła zdjęcia i też się załapałem :-)


Rower po maratonie. Nie robi wrażenia specjalnie brudnego, ale trzeba było być na trasie, żeby to poczuć.


Ale to już oddaje powagę sprawy. Napęd pod koniec już prawie nie chciał działać. Normalnie nie kupuje zdjęć z maratonów, ale z tego kupię i niedługo tu opublikuję.
Kategoria Maratony MTB



Komentarze
Mountventoux
| 14:02 wtorek, 27 maja 2014 | linkuj Gratulacje Ariel! 3-1 dla Ciebie w konfrontacji z Marcinem:) Teraz czas przelać formę na szoszę i wystartować w Tour de Mala Skała 1 czerwca. 87 km i 1550m przewyższenia więć w sam raz dla Ciebie:)
birdas
| 18:22 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj Tyle dobrego, że skończyło się na dętkach i oponach. Czekam na relację, pewnie w niej poznam odpowiedź na kilka pytań, które teraz bym zadał. Imprezy do białego rana !! :)
zorro
| 17:56 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj Tak myślałem, że przez bezdętki. I całe szczęście, że nic bardziej poważnego.
barblasz
| 17:36 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj na gorąco :Ze mną ok, pociąłem opony , po trzech kapciach i dziurach na dwa palce w oponach DNF , szkoda bo noga ładnie podawała , do dnf(17 km) wszystko wjechane i zjechane . Moim zdaniem mocno przereklamowana impreza , a poziom ludzi daleki od tego co się spodziewałem , więcej u mnie jak się ogarnę , znaczy się teraz gril, chmiel te sprawy ;)
birdas
| 13:46 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj Na stronie wyników z Karpacza przy Bartku jest DNF ... ciekawe czy nawalił rower czy on sam ? Oby bidulkowi nic się nie stało ... .
birdas
| 13:23 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj Bartek ma końskie zdrowie, nie ma co. Lepiej się z nim nie ścigać bo może skrzywdzić. Z niecierpliwością czekam na info jak tam dzisiaj Karpacz. No i zobaczę jutro w jakim stanie jest rower. Klocki hamulcowe Ci nie "wyparowały" ?
Lada dzień będę miał drugą maszynę - została już tylko (Grzesiowi) przerzutka do zamontowania i regulacja tego wszystkiego. Koszty też będą spore bo myślałem, że wystaczy kupić ramę, a do tego doszły linki, pancerze, stery, sztyca, kółka do tylnej przerzutki i przerzutka przednia. :(
zorro
| 12:02 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj No trasa paskudna, a boli mnie myśl, że na serwis roweru muszę wydać, bo sam nie mam kluczy, żeby odkręcić korbę z pustym suportem. A już więcej nie chce się męczyć z łańcuchem na trasie. Zębów na małych kółeczkach od przerzutki już właściwie nie mam. A z rywalizacją trochę zelżałem po Zdzieszowicach. Zrozumiałem wtedy, że jak noga nie podaje, to nic nie zrobię, więc nie ma sensu. Dlatego też mając świadomość, że Bartek jest lepszy, nie goniłem go we Wałbrzychu, bo bym się znów wykończył.
birdas
| 07:17 niedziela, 25 maja 2014 | linkuj A więc zgodzę się w 100%, że trasa była strasznie ciężka. Dzisiaj widzę tylko dwa pozytywy: wspomnienia na przyszłość i fotki z tego co przeżyliśmy i drugie to, że zmienię swój system wartości i punkty odniesień w kryteriach i celach.
Z kolei jak sobie pomyślę o regeneracji roweru to aż mi słabo.
Po wpisie wnioskuję, że też Cię nieźle nakręciła ta nasza rywalizacja. Może gdybyśmy się gdzieś tam spotkali to Ty byś padł z bólem brzucha ze zdenerwowania ? - beznadzieja. Chyba lepiej się skupić co tu zrobić, żeby jakimś cudem zbliżyć się do wyników z poprzednich startów ? Mieliśmy obaj oczekiwania na ok. 400 pkt - widziałeś ile ich zdobyłeś z rewelacyjnego miejsca OPEN ?
Dzięki Bartku, że mnie nie dobiłeś i powodzenia dzisiaj w Karpaczu. Mając na uwadze wczorajsze przeżycia to dzisiaj nikt by mnie nie namówił na kolejny start, a powiedzmy sobie szczerze: dzisiaj będzie bardziej hardcorowo. Może błota mniej, ale trasa o większym poziomie trudności. Pewnie z jakiś lot przez kierownicę też zaliczysz ... (ja w tamtym roku miałem 2) ;)
adhed
| 19:51 sobota, 24 maja 2014 | linkuj Gratulacje Panowie, że daliście radę temu MEGA. Ja się poddałem, na 3-5km wpadł we mnie jakiś gościu i mnie staranował i to co sobie zrobiłem w czwartek na asfalcie, to tutaj się podwoiło i teraz mam całą stronę poharataną :X Potem już miałem tylko myśli "nienawidzę tych wyścigów" itp. Następny BM w moim przypadku to na pewno najwcześniej Bielawa, co do BA to się mocno zastanowię. Muszę pojechać na single, bo straciłem dzisiaj całą radość z jazdy, nic mi się nie podobało i cała trasa dla mnie to jakiś koszmar - jeszcze sprzęt nie działał jak trzeba... muszę piastę przeserwisować i stery pewnie wymienić.
zorro
| 19:51 sobota, 24 maja 2014 | linkuj To Marcin szybkiego powrotu do zdrowia życzę! Za fotki będę dźwięczny :-) A Ty Bartek to kiedy jeszcze zdążyłeś defekt mieć? Jakbyś go nie miał, to jeszcze więcej minut byś mi wtłukł, chociaż z drugiej strony też miałem ze dwa przystanki serwisowe.
barblasz
| 18:42 sobota, 24 maja 2014 | linkuj Graty dobry ścig , pojechałeś swoje i poszło !!!, chociaż powiem szczerze że jak cie drugi raz mijałem po defekcie to nie wyglądałeś za ciekawie i myślałem że to się źle dla ciebie skończy :)
Nad Marcinem nie będę się pastwił ;)
birdas
| 17:49 sobota, 24 maja 2014 | linkuj Gratulacje ! Przeprosiny, kajanie się itp. itd. będą w moim wpisie. Prawdopodobnie jutro bo nie jestem w stanie go napisać dzisiaj. Mnóstwo czasu nam zajęło wyjechanie z Wałbrzycha bo przez ból brzucha nawet nie byłem w stanie się przebrać. Później jeszcze kilka razy biegunki, w drodze powrotnej kolejne i wymiotowanie w krzakach :(
Pewnie raz jeszcze jutro przeczytam Twoją relację i może się odniosę do kilku "kwestii". Dostaniesz też zdjęcia na e-maila, które zrobiła Ci moja żona. Pozdrawiam.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!