Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 125.45km
  • Czas 04:33
  • VAVG 27.57km/h
  • VMAX 61.08km/h
  • Temperatura 19.8°C
  • HRmax 186 ( 88%)
  • HRavg 163 ( 77%)
  • Kalorie 3387kcal
  • Podjazdy 1175m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pasmo porażek kończy sezon

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 5

Wczoraj pisałem po przyjściu ze Śnieżki po 5h chodzenia, że dziś będzie niezła przygoda rowerowa albo wielkie nic. Mogłem napisać, że będzie nudny, długi trening. A była przygoda jednak niestety. Przyznam się, że plan był "dużo chcemy, mało możemy". Otóż chciałem kupić przez internet dwie lampy Mactronic Noise 300, ale wszystkie były na allegro wyprzedane. Brat kupił takie dwie sztuki, w tym jedną dla Mateusza, w Oławie, czyli 20km za Wrocławiem. I właśnie tam mieliśmy się udać, a co więcej mieliśmy też tego samego dnia wrócić. Plan przewidywał 305km i 2300m pod górę. Plan zakładał, że może się nie udać i mieliśmy opcję powrotu pociągiem. Było jeszcze gorzej.

Do Oławy trasa ma 150km. Wyruszyliśmy dopiero o 11:00. Śnieżka z dnia poprzedniego dała się we znaki. Kowarska poszła jako tako, potem też było fajnie. Problemy zaczęły się jak dotarliśmy do Wałbrzycha i Strava zgubiła sygnał GPS. Przestała mierzyć trasę, mnie nerwica brała. Google Maps pokazywał lokalizację, opcja Routes w Strava też pokazywała dobrze, ale proces nagrywania w Strava nie widział sygnału. Wściekły, ale tak wewnętrznie, ze stoickim spokojem na zewnątrz, wyłączyłem nagrywanie po 1h50m trasy. Potem już nie było jazdy, a myślenie jak to naprawić. Telefon HTC One, świeżo kupiony, miałem na ramieniu HR przymocowany do kierownicy. Zjazd do Wałbrzycha i telefon razem z głowicą HR poleciał na asfalt. Nie kupujcie takie ramienia, lepsze jest z systemem 4QF. Tamto idzie do kosza. Wiem, że pierwsza rysa na telefonie boli, a to co się stało z telefonem przechodzi pojęcie pierwszej rysy. Obudowa jest cała poobdzierana. Dziwne, że ekran cały i nietknięty. iPhone'a bym już musiał wyrzucić do kosza. Telefon na szczęście dalej działa, ale już nie wygląda.

Potem co nieznane skrzyżowanie musiałem nawige wyciągać z kieszeni i już było mniej dynamicznie. Zmęczenie rosło i przy Ślęży ledwo już kręciliśmy. Tam już odpuściliśmy 300km i chcieliśmy się zadowolić dotarciem do Oławy. Strave z ciekawości odpaliłem jeszcze na poobijanym telefonie za Ślężą i zaczęła normalnie działać (?!), ale to był już 102km trasy. Do tego luzy w nowych kołach zrobiły się większe i na dziurach kosztownie brzęczało. Ale wypłaszczyło się i było lekko. Frunęliśmy przez wiochy po 35km/h i do Oławy została już 1h jazdy. W Borowie stało się najgorsze. Mateuszowi urwał się hak od przerzutki. Strzeliła i wkręciła się w koło, owinęła się łańcuchem dookoła kasety. Nawet kółeczka od przerzutki pękły w pół. Łańcuch i przerzutka na 100% są do wymiany. Kasetę i szprychy da się uratować jeszcze.


Nie udało nam się jej odczepić z tego miejsca. Nie można było też ściągnąć koła. Zakleszczyło się mocarnie.


Wygięta przerzutka. Nie mogliśmy tego rozmontować, a co najgorsze, że spinka od łańcucha była w samym epicentrum zaplątanego łańcucha.


Tutaj zaszło zdarzenie. Borów, teraz będzie już sławne. Został tylko poobdzierany telefon do mojego brata, który mieszka w Oławie. Z dobroci serca zawiózł nas do Jeleniej Góry. A miało być tak pięknie. Dawno nie wróciłem na tarczy z takiej wyprawy, no może poza zawodami w Trutnovie ;-) Sezon dla Mateusza się skończył. Ja też już mam dość dwuletniego sezonu 2013/2014. Jak człowiek zmęczony, to popełnia za dużo błędów. Już pewnie nie sięgnę po te chociażby 200km w jeden dzień w tym roku.


Kategoria Ponad 100km, Treningi



Komentarze
zorro
| 14:57 niedziela, 19 października 2014 | linkuj Też ambitny plan :-) Ja postanowiłem, że nie dam się ciemnościom. Mam fajną lampę na przód i na tył i nawet w pełnej ciemności jest jasno, a samochody zjeżdżają z drogi jakbym kombajnem jechał (może lekko przesadziłem). Ja dalej ze swojej strony polecam [b]Mactronic Noise 300[b] na przód, 500 odradzam, bo krócej świeci. Widziałem ostatnio jak jakiś koleś kupował lampę 1500lm na przód z akumulatorem, ale to była już wg mnie przesada, a świeci mu do 4h. Moja też jest jasna bardzo, a wytrzyma do 7h w trybie świecenia takim, żeby dobrze się jechało. Jak chcesz, to włączasz bardziej oszczędny i masz do 15h, ale słabiej już widać. Wada tej lampki tylko taka, że zakłóca czasem sygnał do liczników bezprzewodowych, bo pole magnetyczne generuje dość mocne, kiedy jest włączona. Na szczęście mi tylko blokuje dojście sygnału z kadencji.
Flanelos
| 16:37 wtorek, 14 października 2014 | linkuj Ja miałem plan na 242 km do Strzelec Opolskich do kuzynki ale jak już przyszła pora, że może bym dał radę to znów dzień za krótki. Muszę w końcu kupić jakieś oświetlenie bo bez tego to czuję, że zimą nie poszosuję...Też bym się pisał na tą dwusetkę ale bez lampy nie pojadę...
zorro
| 17:57 poniedziałek, 13 października 2014 | linkuj Co do 200km to jeszcze przeanalizuję temat. Mateusz kupił dziś przerzutkę, więc może na dniach będzie miał rower. Jeszcze sobota 25 zostaje na jakiś super wypad. A co do telefonu, to też poszukam coś na ramię chyba.
Tomq74
| 13:01 poniedziałek, 13 października 2014 | linkuj Ja też testowałem różnego rodzaju uchwyty na telefon i wszystkie kończyły tak samo czyli na glebie. Teraz to tylko pokrowiec opaska na ramię. Jest wygodne i się nie urywa. Co do awarii to faktycznie nie da się tego przewidzieć i trzeba liczyć na szczęśliwy przejazd przy takich dystansach. Może jeszcze pogoda dopisze i uda Ci się zrobić 200. Nigdy nie mów nigdy.
Mountventoux
| 09:27 poniedziałek, 13 października 2014 | linkuj Zorro plan naprawdę był ambitny i pewnie by się udał jakby nie było niespodzianek. Awarii nie da się zaplanować. Wążne że nikomu się nic nie stało i wróciliście cało do domu. Rower zawsze można naprawić. Pamiętam pierwsze moje 300km w jeden dzień. Też było ciężko i z przygodami. Napewno jest to do zrobienia w przyszłym roku. A 200km jeszcze w tym roku jest realne pod warunkiem że bedziesz miał z kim jechać. Znam kolarza z Jeleniej Góry co chętnie by Ci towarzyszył w takiej jeździe. Może i ja bym się skusił na te 200km?!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!