Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 146.75km
  • Czas 05:44
  • VAVG 25.60km/h
  • VMAX 67.48km/h
  • Temperatura 22.7°C
  • Podjazdy 1695m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Czechy w remoncie

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 10

Wczoraj w końcu się zebraliśmy i udało się umówić większą grupą na większy wypad. Powracamy do długich dystansów, a właśnie to najmilej wspominamy z zeszłego roku. Wyruszyłem z Mateuszem, Jurkiem oraz Sebastianem, który niespodziewanie dołączył do nas w ostatniej chwili. Sebastian był na górskim rowerze, ale jemu nie straszne długie, szosowe trasy. Plan na dziś to uderzyć na Czechy przez Jakuszyce, a wrócić Okrajem.


Wyjechaliśmy trochę po 9:00. Na początku było wesoło i nastroje dopisywały. Na zdjęciu widać jak stoimy na światłach gdzieś w Cieplicach. Co prawda ja z Jurkiem byliśmy trochę zmęczeni trasą do Kamiennej z poprzedniego dnia. Cały czas pilnowałem, żeby tempo było dobre i godne dla każdego. Podjazd pod Szklarską Porębę pokazał jak szybko może się wszystko zepsuć. Do tego miejsca jechaliśmy zwartą grupą. Wystarczył jeden dodatkowy kolarz, który nas tam złapał, i wszystko się pozmieniało. Gość na oko około 40 lat, ale formę miał niezłą. Do tego miał w planach identyczną trasę do naszej. Pojechał trochę, przebijał się wolno przez nasz peleton aż w końcu pognał do przodu. Jak już nowy kolega znikał daleko za zakrętem, Mateusz z Sebastianem wyrwali za nim. Coś w nich pękło. Ja szczerze mówiąc nie miałem ochotę kręcić szybciej i zostałem z Jurkiem. Potem dogoniliśmy Sebastiana, ponieważ dopompowywał koło w góralu. Na kamolu idzie gładko. Powiedział, że nie utrzymał za nimi tempa. Nasz uciekinier i Mateusz zniknęli bez śladu. Tuż przed Jakuszycami Mateusz stoi zadowolony przy jezdni i opowiada, że dogonił gościa, wciągnął i zostawił, a następnie poszedł do lasu na siku. Mimo tego musiał czekać na nas, a kolarz pojechał dużo przed nami.


Za Harrachovem już lekka trasa, ale z częstymi remontami drogi. Co chwilę postoje na światłach, bo ruch był w danym czasie jednostronny. Ale widoki i trasa super.


Tu właśnie stoimy na takich światłach. Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia jak to wygląda. Czekamy na swoją kolej. Niestety po kilku takich postojach przestaliśmy patrzeć na sygnalizację świetlną i jechaliśmy też na czerwonym. Raz ktoś nas strąbił, mimo że jechaliśmy wyłączonym z ruchu pasem. W końcówce też najechaliśmy na jeszcze ciepły asfalt i mieliśmy całą masę małych kamyczków przyklejonych do opony. Na jednym z takich postojów świetlnych widzieliśmy też grupę motocyklistów z kaskami na wzór ludzkich czaszek. Wyglądało to niesamowicie, niczym Ghost Riders. Zdjęcia nie ma, bo bałem się, że spuszczą mi łomot za zrobienie foty ;-) Jurek mimo tego ostro ich zagadywał :-) Potem do Vrchlabi było z górki.


Czeskie drogi są o niebo lepsze od naszych. Zdjęcie pokazuje jeszcze trasę sprzed Vrchlabi, ale co się okazało za Vrchlabi dogonił nas ten sam kolarz co rozerwał nas przed Szklarską. Odskoczył na jakąś górkę, którą my ominęliśmy i tym sposobem znalazł się znów z tyłu. To ma w sobie jakąś moc kiedy ktoś Cię objeżdża. Tym razem znów pojechał kawałem z nami, a potem zostałem już tylko ja, Mateusz i nasz nowy przodownik pracy. Sebastian z Jurkiem zostali z tyłu. Tym razem na jednej górce popracowaliśmy mocniej i zostawiliśmy kolegę z tyłu. Ale potem poczekaliśmy na naszą ekipę, a kolarz pojechał do przodu i tym razem. Od tego momentu znów jechaliśmy zwartą grupą.

Co tam jeszcze się wydarzyło? Ha. Mateusz dziś szalał. Ciężko nad nim zapanować, ale przed podjazdem na Okraj zdążył jeszcze ścigać się zawodowym kolarzem. Mati żałował, że ten mu skręcił gdzieś w lewo i nie mógł kontynuować pościgu. I ten tekst, że jak sił mu braknie to na honorze pojedzie... :-D


Końcówka trasy jednym wdawała się we znaki, a innym nie wdawała się w ogóle. Mowa o podjeździe na Okraj. Ostatnio co czytam relacje jakąś to ktoś tam umiera. Dziś padło na Jurka, chociaż sam tam niedawno wracałem ledwo co w towarzystwie Mateusza i Pawła.


Ale Jurek jest twardy i nie dał się łatwo.


Zaraz po tym fragmencie dojechała do nas stara Tatra. Mateusz znów bez zastanowienia czepił się ciężarówy i zniknął. Reszta peletonu się rozciągała, ale w końcu Mateusz wrócił i pomagał Jurkowi, natomiast ja z Sebastianem pojechaliśmy szybciej na górę. Sebastian podobno pierwszy raz był na Okraju!

Od Okraju do Jeleniej było pod wiatr. Tam też brakowało już niektórym energii, ale dojechaliśmy solidnie do końca. Na szczęście mi nie brakło prądu ani razu i jestem z tego zadowolony. Dzięki za trasę i szacun za pokonane dziś trudności.

Waga po treningu: 68.1kg.


Kategoria Ponad 100km, Treningi



Komentarze
zorro
| 21:28 środa, 25 czerwca 2014 | linkuj Z tematem trasy w sobotę przechodzę na priva.
krzywy
| 08:26 środa, 25 czerwca 2014 | linkuj W takim razie spotkajmy sie w sobotę, może być po 10-11 i zrobimy Okraj, Janskie Laznie, Cerną Horę + coś tam w Pecu jak bedzie mało(modre sedlo nie proponuje bo jest katorżniczy podjazd) a zapewniam, że przewyższenie bedziesz miał duże bo powrot przez Okraj. Jeśli nie pasuje taka trasa to czekam na propozycję.
zorro
| 19:23 wtorek, 24 czerwca 2014 | linkuj Nie chcę jeździć z Wami naszych stron, bo już mi zbrzydły... Moglibyśmy się umówić z dużym wyprzedzeniem, ale za to na jakąś trasę 200km bogatą w ciekawe krajobrazy lub 3000m w pionie, chociaż tego się boję.
krzywy
| 14:04 sobota, 21 czerwca 2014 | linkuj Tzn ja bardziej myslalem o Rokytnicach a nie o Pecu, a tam z Pawłem nie smigaliscie takze kiedys jak bedziesz trenowal ze "skladem" typowo górskim to szczerze polecam. Jazda z nami nie jest taka katorznicza jak sie moze wydaje. Ostatnio jechalismy naprawde sielankowo, a i moj ostatni trening we czwartek odbywal sie w spokojnym tempie. Jutro jak nie bedzie padalo planujemy zrobic karkonoską i potem przez Czechy do domu. Trening jednak wczesnie rano wiec nie wiem czy wam przypasuje. Mysle ze na ktorys weekend uda nam sie zgrac. Mozemy sie zmowic w waszych stronach i zrobic np Zachełmie i okolice. Wszystko do ustalenia.
adhed
| 20:16 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Tak, zębatka jest malutka w porównaniu do mtb. Można jeszcze wymieniać zebatki z przodu ale to większy koszt. Z chęcią bym to wymienił, ale nie wiem czy większa kaseta podejdzie, bo mam krótki wózek przerzutki z tyłu i nie wiem ile max tam ząbków wejdzie. Poza tym łańcuch też jest już wyciągnięty, bo sprawdzałem miernikiem, więc trzeba sporo wymienic.
zorro
| 20:13 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Pewnie przez małą ilość zębów w kasecie na największej tarczy. Dobrze domyślam się?
adhed
| 19:30 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj ale super trasa! Też bym coś takiego objechał - wokół Karkonoszy, bo nie znam w ogóle tych terenów po czeskiej stronie. Fajna jest też trasa wokół Gór Izerskich - można wjechać do Jizerki, potem zjechać do Hejnic... ale to już znam i niezbyt mnie tam ciągnie :-)

Kurcze właśnie chciałbym tak daleko pojeździć sobie szosówką, ale musiałbym pokombinować w napędzie i coś powymieniać, bo obecnie co mocniejszy podjazd to jest jazda siłowa u mnie :/
zorro
| 19:15 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Z jednej strony lubię takie jagodziny i naturalny nieporządek. Kiedyś byłem w lesie w Niemczech daleko od cywilizacji i czułem się jak we Wrocławkim parku. Zamiatają tam nawet ścieżki. Ale wiadomo, że widok na granicy nie świadczy o nas dobrze. Na Okraju wjazd do Polski jest oznaczony dziurami w asfalcie, więc aż głupio tam przyznać, że jest się Polakiem.

A co ekipy z Lubawki dam cynk jak coś będzie się kroiło :-) ale generalnie to z tego co czytam, to więcej ludzi wraca "na noszach" po Waszych treningach, niż po naszych ;-), więc pewnie zgłosimy się niepełnym składzie. Jurek np. unika nachyleń powyżej 10-12%. Np. podjazd na górę Przesieki tuż przed drogą na Karkonoską dla niego odpada. I to był też powód, że nie skręciliśmy na okoliczne górki, które mordowałem razem z Pawłem już dwa razy. A jak kupię sobie nowe koła, to zacznę jeździć na te Czeskie podjazdy. Na razie mam brak jednej szprychy poraz kolejny.

To kiedy planujecie kolejny wyjazd? Może uda się w 6-9 osób pojechać? U nas typuję siebie, Mateusza i Jurka. Jeśli jakieś totalne podjazdy to tylko ja i Mateusz. Z Sebastianem ciężko się zgadać i inicjatywa leży zawsze po jego stronie.
krzywy
| 16:46 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Niezle, dystans bardzo konkretny no i w koncu zawitaliście w trasy które i naszemu gronu nie są obce. Prosimy kiedyś o info jak bedziecie sie wybierac na coś podobnego, bo do tej pory nie możemy się zgadać. P.s. Nie wiem jak mogliście pominąć skręt w lewo na Rokytnice nad Jiezoru a potem na Rokytno- przecież wśród was sami górale a tam takie piękne podjazdy...:)
birdas
| 16:13 piątek, 20 czerwca 2014 | linkuj Tak sobie pomyślałem czytając o lepszych drogach w Czechach niż u nas, że w warunkach terenowych jest podobnie. Idzie droga szutrowa a przy słupku granicznym z PL zaczynają się jagodziny i kosodrzewina :/
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!