Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Aktywność Chodzenie

Norwegia - Kristiansand

Środa, 3 września 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 0

Po Oslo pojechaliśmy oddać samochód do wypożyczalni i pojechaliśmy autobusem przez malownicze rejony do Kristiansand na samym południu Norwegii. Miasto jest wielkości Jeleniej Góry z podobną ilością mieszkańców. Mniej gór, dużo morza. Wciąż wszędzie ładnie i bogato. Podobnie jak w Oslo, tu również piesi i rowerzyści są święci, a kierowcy samochodów wyklęci. W Norwegii można bezkarnie przechodzić na czerwonym świetle na własną odpowiedzialność. Testowaliśmy to w obecności policji.


W Kristiansand dostałem do swojej dyspozycji "wypożyczaka". Jak ktoś oglądał film Maska to wie o co chodzi. Nakamura dawała radę, dzięki rowerom szybko mogliśmy zwiedzić spore połacie miasta i okolic.


Na jednym z rowerowych wypadów w sklepie widzieliśmy dużo żyjątek.


Bajerancki żaglowiec.


Są też góry i leśne ścieżki. Właśnie tutaj widziałem matkę biegającą razem z wózkiem dziecięcym, i to takim wózkiem dla noworodka.


Widok na miasto Kristiansand.


Wypożyczak dawał radę.


Niezłe echo tam odchodziło. Żeby tam dotrzeć musieliśmy zostawić rowery w lesie. Nikt się nie martwił, że ich tam nie będzie jak wrócimy. Po za tym ludzi zostawiają rowery koło domów. W nocy się przeszliśmy przez miasto i pełno stało różnych rowerów bez żadnego przypięcia. Niektóre naprawdę wypasione.


Widok na Kristiansand z tych skał, które są nad tą dziwną akustyczną budowlą z poprzedniego zdjęcia.


Widok z jeszcze innej góry w Kristiansand.


Jeziorka w parku zwanym Beneheia. Obowiązkowe miejsce dla każdego turysty. Dużo grzybów, jagód, widoków, ludzi uprawiających sport, wycieczek, "plażowiczów", a jednocześnie spokój i cisza.


Złowiłem też pierwszą rybę w swoim życiu. Była to makrela. Ale łowienie ryb jeszcze mnie nie wciągnęło na szczęście. Jurek z Mateuszem lubią łowić ryby tak samo jak jeździć na rowerze, pewnie teraz będą mnie chcieli wciągnąć w kolejne hobby.

Największą stratą jest to, że nie zabrałem tam swoich rowerów. Urlop rowerowy w Norwegii jest dobrym pomysłem. Marzy mi się wyprawa z sakwami przez Bergen, Stavanger, a może nawet Trondheim.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!