Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Aktywność Chodzenie

Norwegia - Oslo

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 06.09.2014 | Komentarze 1

Moją długą przerwę od roweru spowodowały przygotowania i wyjazd do Norwegii. Chcieliśmy zobaczyć jak się żyje w kraju, który daje obiecujące warunki pracy zwłaszcza w moim zawodzie programisty. Myślę, że każdego zainteresuje jak tam jest.


Drogi w Norwegii są pierwszej jakości, a mimo tego statystycznie na autostradzie prędkość jest ograniczona do 80km/h, w porywach do 110km/h, przy czym większość ludzi przestrzega tych ograniczeń. Piraci drogowi przekraczają prędkość dozwoloną może maksymalnie 20km/h. Są tam gigantyczne mandaty. Zwłaszcza za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, blisko przejść dla pieszych. Natomiast za wykroczenie drogowo z udziałem dzieci lub blisko szkoły kosztuje już masakrycznie drogo. Więc nie jest to kraj dla ludzi lubiących wdepnąć pedał gazu. Mi było tam bardzo ciężko pod tym względem. Jazda na tempomacie 80km/h była dla mnie ubezwłasnowolnieniem.


W Oslo zameldowaliśmy się w dzielnicy Holmenkollen, która jest takim Karpaczem blisko centrum Oslo. Jest to jednocześnie najbardziej bogata część miasta. W tle na dole widać resztę Oslo.


Niedaleko hotelu jest skocznia narciarska. Można z niej zjechać po linie widocznej na zdjęciu za 490 koron, czyli jakieś 245zł. Nie zjeżdżałem bo już nie raz na czymś takim zjeżdżałem, szkoda kasy i kolejka była za długa. Pod skocznią jest muzeum narciarstwa, które warto zwiedzić. Na zdjęciu też widać iPhone'a jakiegoś Norwega. Apple tam rządzi, bo każdego na niego tam stać.


W Norwegii wszyscy uprawiają sport. Norwegowi szkoda inwestować w dom i mieszkanie, bo woli odłożyć na aktywny tryb życia, czyli na sport i wyjazdy urlopowe. Widziałem w Holmenkollen biatlonistów, narciarzy na nartorolkach, kolarzy górskich i szosowych, ludzi na miejskich rowerach. Każdy praktycznie w sportowym stroju. W Kristiansand, miasto położone 300km od Oslo, widziałem jak po górzystym lesie w terenie biega matka z wózkiem dziecięcym.

Oslo ma tą zaletę, że ma tylu mieszkańców co Wrocław, około 700-800 tys., a dwa razy większą powierzchnię. Nie ma tam blokowisk. Ścisłe centrum to biura, porty i ulice handlowe, natomiast reszta to ogromne osiedla domków jedno lub wielorodzinnych. Do tego Wrocław nie ma gór, ani morza. W Oslo do wyboru, do koloru. Nie mówiąc już o infrastrukturze ścieżek rowerowych. A wiadome jest to, że w dużym mieście łatwiej o pracę. Więc z dwojga złego Oslo o wiele lepsze i zarobki dużo większe.


Byliśmy też w parku rzeźb, czyli u "golasów". Dokładniej widać o co chodzi na kolejnych zdjęciach.


To jeden z wielu golasów tego parku.


A to jest epicentrum "golasów". W centrum miasta stał nawet posąg jakiegoś diabła z członkiem we zwodzie, ale tego już nie chciałem mieć na zdjęciach. Za to byli tacy co wieszali na nim kurtkę i robili sobie zdjęcia.


Rowery fajne i drogie. Ten z lewej koło 15 tys. zł, a ten po prawej podobnie. Trzeba przyznać, że Ridley ładne ma te rowery.


Ridley marzeń.


Ale rekord należał do Treka na XTRach za 74 000 koron, czyli 39 000zł. Taka normalna wystawa sklepowa.


Główne biuro Opera Software.


Zdjęcie z moim ulubionym logo.


Normalna już opera w Oslo, czyli ta, gdzie śpiewają i dają występy. Po dachu tego budynku można spacerować i jeździć na rowerze. Oslo w nocy nabiera wyglądu. Zapuściliśmy się nawet o północy do podobno najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Oslo, czyli Gronland. Czarnoskóry chłopak chciał nam sprzedać narkotyki, a po ulicach chodzą tam głównie muzułmanie i czarnoskórzy. Wzięliśmy tam coś na wynos w McDonalds i uciekliśmy. Ale nawet tam ciężko jest o to, żeby ktoś przylał po mordzie. Za to w tej dzielnicy można zjeść w najniższych cenach. Żywność jest bardzo droga w Norwegii.


Zdjęcie z dachu opery.

W Oslo spędziliśmy łącznie 3 dni. Jeśli nie powiodą się moje plany w Jeleniej Górze, to będzie to prawdopodobnie moje kolejne miejsce zamieszkania. Największym plusem Norwegii są ludzie. Akceptują się nawzajem mimo mieszanki kulturowej. Są dla siebie mili, na ulicy nikt na nikogo nie trąbi. Wszyscy ustępują sobie miejsca na ulicach.

Na koniec kilka ciekawostek. Norwegia jest krajem bez brodzików. Prysznic to po prostu część podłogi w łazience z kratką odpływową. Korzystałem z trzech łazienek i wszędzie tak samo. Woda rozlewa się po całej podłodze łazienki. Ale za to jak jest potem czysto. Drugą sprawą jest to, że woda w Norwegii jest darmowa. Do tego wszyscy piją wodę z kranu. W restauracji chcieliśmy zaoszczędzić i nie wzięliśmy nic do picia, a i tak dostaliśmy po szklance wody. Wszędzie można poprosić o wodę i dostaniemy ją za darmo. Co więcej prąd jest tani, a po większych opadach deszczu przychodzi pismo, że przez jakiś czas prąd będzie całkiem za darmo. Ponad 90% energii w Norwegii jest z elektrowni wodnych. Nikt tam nie zakłada instalacji gazowych. Wszystko jest na prąd. Mieszkania i żywność są drogie, ale przy norweskich wypłatach nie jest to żaden problem. I to jest chyba powód, dla którego wszędzie widać mnóstwo norweski flag. Ludzie tam po prostu uwielbiają swój kraj.



Komentarze
adhed
| 12:33 piątek, 12 września 2014 | linkuj Fajna relacja. Z tego co piszesz, to jest tam naprawdę fajnie i potwierdza, to to, co słyszy się o Norwegii. Coraz więcej osób tam wyjeżdża, chociaż ostatnio chyba trochę ciężej jest tam imigrantom.

Też mi się podoba ten kraj i może bym kiedyś spróbował życia w takim miejscu ;-) A Tobie powodzenia życzę.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!