Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi zorro z miasteczka Jelenia Góra. Mam przejechane 39112.17 kilometrów w tym 1056.66 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.84 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 57.53km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.76km/h
  • VMAX 50.03km/h
  • Temperatura 4.1°C
  • HRmax 192 ( 91%)
  • HRavg 174 ( 82%)
  • Kalorie 1761kcal
  • Podjazdy 607m
  • Sprzęt Scott Speedster 20
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Tak nie można

Piątek, 20 lutego 2015 · dodano: 20.02.2015 | Komentarze 13

Wyścigowe tempo na zimowym treningu to przesada i przestroga na kolejne treningi. Tydzień nie siedziałem na rowerze, to mnie nosiło. Pierwsze 5km naciągałem mocne tempo, bo energia tryskała. Potem Mateusz się zrehabilitował i naganiał tempo aż do Wlenia. W 40 minut do Wlenia dało mi 6 miejsce overall na Stravie na odcinku od Jeleniej do Wlenia ze średnią ponad 33km/h. Temperatura tam zleciała do -1 stopnia, więc jechało mi się wybornie, bo byłem ubrany na takie 0 stopni. Nie wiedziałem, że z Wlenia w kierunku Kapeli jest cały czas pod górę, a tak właśnie było. Ponad 20km podjazdu pod wiatr, a do tego temperatura rosła z każdym kilometrem. W Chrośnicy był już najcięższy podjazd, a grzało już 6 stopni. Z tempa nie schodziliśmy, a mi się już zawroty głowy pojawiały. Kipiałem. Mateusz odskoczył mi w Chrośnicy mocno, ale na szczycie Kapeli czekał na mnie zaledwie kilka sekund. Nie wiem czy czekał na mnie, czy się zmęczył, ale widać Mateusz na chorego ma lepszą formę niż ja na zdrowego. Tak mi było gorąco i słabo, że zjazd z Kapeli nie ostudził mnie wystarczająco. Od Chrośnicy jechaliśmy już na głodzie glikemicznym, ssał żołądek niemiłosiernie. Tak właśnie zużywa się siły zanim sezon nadchodzi :-)

Waga po treningu: 69.0kg. Pewnie z odwodnienia.


Kategoria Treningi



Komentarze
zorro
| 22:53 niedziela, 22 lutego 2015 | linkuj A tak w ogóle to ja pisałem wcześniej, że się skatowałem za bardzo, bo byłem za ciepło ubrany, to nie po to, żeby się wytłumaczyć, że Mateusza nie dogoniłem tylko że czułem się gorzej w porównaniu do tego, kiedy jeżdżę ubrany lżej ;-) Czyli w porównaniu sam ze sobą kiepsko wypadłem... Bo generalnie dyskusja za szybko poszła w złym kierunku :-P
birdas
| 07:03 niedziela, 22 lutego 2015 | linkuj "Stać się lepszym od kogoś" to w ogóle jest niespecjalne sformułowanie ... . :)
zorro
| 21:00 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Dobra, rozumiem o co Ci chodzi :-) Nie neguję rywalizacji w tym sensie co napisałeś. Ja rozumiałem "stać się lepszym od kogoś" w takim sensie, żeby objeżdżać kogoś na każdym treningu do tego stopnia, że staje się to niekwestionowane. A KOMy fajna sprawa i nie przeczy poprzedniemu, bo wiem że Darek Zasada (znam tylko nazwisko ze Strawy) lub Paweł są szybsi, a zawsze można się szarpnąć na ich KOM, żeby dać im dodatkowy powód do ruszenia tyłka z domu, a potem działa to na odwrót - motywacyjnie. Ale rozprawkę filozoficzną zrobiliśmy. A parkingowym na pewno nie chciałem nigdy być :-P
birdas
| 20:34 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Na maratonie 400 pkt to może być cel główny, a "objechanie" kogoś to cel pośredni lub na odwrót. W każdym bądź razie w obu przypadkach jest to aspekt rywalizacji.
Ja też matematycznie podchodzę do różnych kwestii porównań itp. bo obaj mamy umysł ścisły i dla nas obu matematyka to podstawa "egzystencji". W przeciwieństwie do np. Bartka ..., który nigdy nie prowadzi analiz porównawczych do tego stopnia co my.
Chodząc po parkingach i spisując tablice to ... może rozminąłeś się ze swoim powołaniem ? ;)))
Nie spotkałem się nigdy z sytuacją w której pokonując wzniesienie i mówiąc "wygrałem" to straciłem (straciłbym) kumpla. I nie wierzę w to, że Ty mogłeś mieć taki przypadek. W najgorszym z możliwych przypadków spodziewałbym się odpowiedzi typu: "ale ja się nie ścigałem" lub "faktycznie wygrałeś" ... lub brak reakcji w tym temacie.
Nawet nie będę dalej drążył tematu usiłując porównywać zdań: "ja nie chcę być lepszy od kogokolwiek" vs "KOMy to fajna zabawa wg mnie, wyścigi też, bo jak pisałem są to pewne wyzwania" bo sobie nawzajem przeczą.
Gdybym zaproponował Ci jutro wyjazd na rower to jadąc obok siebie i nie próbując się ze sobą (czy rywalizując) to każdy z nas (po cichu) patrzyłby na siebie (nawzajem) kątem oka czy drugi ma większą zadyszkę, moc, czy może jednak nie. Obaj mamy duszę współzawodnictwa i zawsze i wszędzie będziemy szukać porównań. Pojedziesz sam na trening, bez licznika z urządzeniem rejestrującym w torebce pod siodełkiem to po powrocie do domu i zgraniu tego na kompa to w pierwszej kolejności popatrzysz jak wypadłeś na danej trasie względem innych ... . I teraz napisz mi, że tak nie jest ... :)
zorro
| 20:01 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj No masz rację, bo sam się czasem zatracam w złym podejściu. Ale na maratonie objechanie Bartka czy Ciebie miało dla mnie mniejsze znaczenie niż to, żeby przekroczyć 400pkt. A piszę na blogu o tych wynikach, punktach i klasyfikacjach bo od dzieciństwa miałem zamiłowanie do zbierania statystyk. Nawet przez pewien okres miałem takie hobby zanim poszedłem do podstawówki, że plątałem się po parkingach i spisywałem tablice rejestracyjne samochodów. Polowałem głównie na obcokrajowców. Z kilkoma nawet pogadałem jak mnie przyłapali z notesem, ale byli mili w przeciwieństwie do rodaków ;-)

KOMy to fajna zabawa wg mnie, wyścigi też, bo jak pisałem są to pewne wyzwania. Bez wyzwań życie jest nudne. Czy to się równa temu, żeby być od kogoś lepszym? Yyyyy... nie wiem jak Ci teraz na to pytanie odpowiedzieć. Ale jaka to przyjemność pokazać palcem na kogoś i powiedzieć mu, że jest gorszy? Tracisz kumpla w ten sposób.
birdas
| 19:47 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Nie możesz pisać, że nie chcesz być lepszy od kogokolwiek bo to by przeczyło większości Twoich wpisów gdzie się porównujesz chociażby do Mateusza, analizujesz prędkości średnie czy zdobyte KOMy. Na maratonach też nie jedziesz krajoznawczo tylko się ścigasz, a więc element rywalizacji jest i będzie. Jedziesz na trening to myślisz o konkretnym wyniku czy KOMie z którym chcesz się zmierzyć. Jedziesz towarzysko obok Mateusza, ale już wtedy myślisz o tym czy na szczycie będziesz przed nim. :)
Uwierzę w to co napisałeś jak zaczniesz jeździć GIGA lub jakieś Iron Man''y których celem będzie ukończenie startu lub przetrwanie bez jakiegokolwiek porównania do kogokolwiek. Absolutnie nie neguję u Ciebie chęci osiągania lepszych wyników względem swojej przeszłości, zmierzenie się z samym sobą itp., ale do tego nie potrzebujesz Mateusza, maratonów czy stravy.
Różnica w wieku ma duże znaczenie i nie bez powodu w większości sportów siłowo-kondycyjnych 30-40 latki nie są w stanie rywalizować z 20-sto latkami. Podział na kategorie wiekowe też nie jest przypadkowy.
I nie patrz przez pryzmat zwycięzców tylko popatrz przez pryzmat przeciętnego zawodnika M2, M3 czy M4. Tu różnice już są wyraźne.
Odnośnie reszty się zgadzam. Też niezwykle miło wspominam nasz wspólny wyjazd do Czech ... i w tym sezonie (jeśli tylko będę w stanie) to kosztem maratonów i całego tego przygotowania pod nie, spróbuję to przenieść na tę "sferę".
I jeszcze ogólnie odnośnie wycieczek czy treningów: w zależności od tego, kto jakie ma podejście do w/w tematu to na podstawie wspólnie przejechanej trasy jeden z nas napisze, że pokonał ją z taką i taką prędkością średnią i zdobył tyle i tyle KOMów, a inny napisze, że jechał 6 godzin i wrzuci 20 fotek z tego co zobaczył. Ot, takie dwa różne spojrzenia na to samo :)
zorro
| 18:53 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Odnośnie rywalizacji i robienia formy pod wyniki to najmilej z poprzedniego sezonu wspominam długie trasy w większym gronie (2 i więcej osób), takie na której czuć jedność, a nie rywalizację. Lubię się ścigać, ale dlatego, że tam jest dynamiczna akcja, a nie parcie na wynik. W wieku Mateusza miałem parcie na wynik. Jak już dostarczę sobie wystarczająco adrenaliny to jestem zadowolony :-) Rzeczywiście Birdas miałem lepsze wyniki w poprzednim sezonie, ale to jakoś mnie mało cieszyło. Fajniej by było, gdybyśmy jechali łeb w łeb i mieli wspólne wspomnienia z trasy, a było ich mało, w sumie tyle co maratonów, bo na każdy raz się wyprzedziło i tyle. Chociaż we Wrocławiu jechaliśmy spory kawał razem :-) W podsumowaniu sezonu nawet mi się nie chciało za dużo pisać o maratonach, bo miałem do opisania wiele fajnych tras do Czech lub w inne rejony. A porównuję się często do Mateusza dlatego, że dużo z nim jeżdżę, i żeby lepiej się nam jeździło, fajnie byłoby mieć zbliżoną formę, bo osoba, która musi czekać się nudzi, a druga musi tyrać ponad swoje siły, żeby ta pierwsza nie musiała czekać. I stąd porównania.
zorro
| 18:03 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Ja nie chcę być lepszy od kogokolwiek. Element rywalizacji to dodatek motywacyjny. W moim przypadku pęd ku zwiększeniu formy wynika z tego, że jest to w pewnym sensie probierz tego jaki jest stan mojego zdrowia, a od kilku lat wychodzę z niezłego bagna w tym względzie. Paweł z Kowar albo Marcin z Lubawki są kondycyjnie lepsi, a są starsi, więc moim zdaniem między 20, a 40 lat wiek odgrywa małą rolę.
birdas
| 17:49 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Ariel z biegiem czasu dojdziesz do wniosku, że to nie wina ubioru, wagi, dyspozycji dnia itp. tylko wieku. 10 lat to przepaść i jak Mateusz nie porzuci roweru na 3 lata i nie przytyje w tym czasie 20-30 kg to Twoje zwycięstwa nad nim będą tak samo przypadkowe jak moje nad Tobą w Zdzieszowicach rok temu.
Bardzo żałuję, że po raz kolejny miałem pecha "zdrowotnego" bo liczyłem na korektę Twojej minimalnej przewagi z minionego sezonu. Ta przewaga była tylko dlatego tak mała, (pomimo, że dzieli nas 10 lat różnicy) bo ja rok temu zapieprzałem cały okres zimowy i dzięki temu byłem w stanie w jakimś tam stopniu to skorygować przy Twojej absencji treningowej w tym samym okresie czasu.
Gdybyś zimę przetrenował tak jak Bartek to byłbyś "lata świetle" przed takimi jak ja bo masz inną wydolność. Oczywiście są wyjątki, ale ani ty, ani ja, takimi nie jesteśmy (przykład wyjątku: Dariusz Poroś). Jak mi się uda w tym sezonie utrzymać fajną wagę, kondycję i zdrowie pozwoli to przy dobrej dyspozycji dnia i Twojej złej to uda się nawiązać jakiś element rywalizacji na treningach. Chociaż mnie i tak eliminuje rower ... ale może kiedyś ... (miałem jedną dużą przewagę związaną ze zjazdami w terenie, ale jej już nie będzie bo teren u mnie odpada).
I teraz między Tobą a Mateuszem będzie tak samo ... i czym szybciej to zrozumiesz tym łatwiej Ci będzie wytłumaczyć sobie te wszystkie różnice w treningach i uzyskiwanych. Na koniec: to tylko takie pocieszenie, bo ja nadal (jak zdrowie pozwoli) będę się ścigał z Tobą i np. Bartkiem na równi (w moim mniemaniu), ale niestety (w rzeczywistości) tak nie jest i nie będzie. Twoim obowiązkiem jest zawsze ze mną wygrać i niestety "powinnością" przegrać z Mateuszem. Ścigaj się i rywalizuj na równi z Bartkiem ;)
zorro
| 16:41 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj To nie wina zieleninki. Byłem za ciepło ubrany. Dziś popełniłem ten sam błąd drugi dzień z rzędu.
birdas
| 11:40 sobota, 21 lutego 2015 | linkuj Musisz więcej tej zieleninki jeść ;)
zorro
| 21:23 piątek, 20 lutego 2015 | linkuj Pewnie, zawsze chciałem mieć takiego kompana na rower. A dobrze się współpracuje z nim. Łatwo się nam umówić, bo mieszkamy 300m od siebie. Ale teraz wybacz, bo idę spać. Za to widziałem, że dziś też dałeś do pieca. Średnia 29 ponad to jest to co tygryski lubią najbardziej.
Mountventoux
| 21:19 piątek, 20 lutego 2015 | linkuj Daliście do pieca koledzy:) Trzymaj się Ariel tego Mateusza. Z nim forma Ci szybko urośnie! Zawsze się wychodzi lepiej jak ktoś jest mocniejszy do Ciebie. Kiedyś Ty Mateusza będziesz miał za plecami:)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!